Mając do dyspozycji kilka dni wolnego postanowiliśmy wybrać się w Tatry, aby pooddychać świeżym i zdrowym powietrzem górskim. Chcieliśmy także na własne oczy zobaczyć jakie szkody wyrządził szalejący niedawno orkan...
Spis treści:
Dzień poświęciliśmy na podróż w Tatry. Nie chcieliśmy jechać nocą, więc poświęciliśmy ten dzień na spokojne dotarcie do zimowej stolicy Polski - Zakopanego. Warunki pogodowe nie były dobre, śnieżyca i wiatr skutecznie nam przeszkadzał w jeździe. Jednak przed zapadnięciem zmroku udało się dotrzeć do naszej bazy wypadowej, która znajdowała się w Kościelisku.
Wyjazd w Tatry o tej porze roku oczywiście był lajtowy. Większość szlaków była pozamykana, więc pozostały nam dolinki i szlaki w niższe partie gór. Pierwszego dnia naszego pobytu wybraliśmy się na spacer Doliną Kościeliską. Po opłaceniu wejścia i po kilkunastu metrach zaczęliśmy zdawać sobie sprawę jak wielkie szkody wyrządził niedawno szalejący po Polsce orkan Ksawery. Widoki na zbocza doliny, gdzie powalonych było tysiące drzew naprawdę robiły wrażenie. Szkoda, bo odbudowa drzewostanu to ładnych parędziesiąt lat! Spacer oczywiście zakończyliśmy na końcu doliny w schronisku. Tam odpoczęliśmy trochę - pijąc gorącą herbatę i zajadając smaczne kanapki.
Dzisiejszym celem była Sarnia Skałka - 1377m n.p.m. Samochodem podjechaliśmy do Zakopanego i tam pozostawiliśmy go. Doliną Strążyską, gdzie płynął potok Strążyski doszliśmy do skrzyżowania ze ścieżką pod reglami. Tu odpoczęliśmy nieco, aby nabrać sił przed podejściem czarnym szlakiem w kierunku Sarniej Skałki. Wkoło dominował kolor biały i czarny. Czasami można było tylko dopatrzeć się gdzieś na drzewie czerwonych owoców jarzębiny. Przed słupem oznajmiającym, że jesteśmy na Czerwonej Przełęczy i do szczytu pozostało 10 min zatrzymaliśmy się, aby napić się gorącej herbaty. Potem rozgrzani napojem szybko wdrapaliśmy się na szczyt. Tam obowiązkowa sesja zdjęciowa i w dół. Wracaliśmy inną drogą szlakiem czarnym i żółtym przez Dolinę Białego do Zakopanego.
Dzisiejszego dnia postanowiliśmy pospacerować Doliną Chochołowską. Od rana był srogi mróz, ale za to słonko nam przyświecało. Maszerowało się fajnie, mijały nas dorożki z ludźmi a potok szumiał w oddali. Ze względu na brak czasu postanowiliśmy nie iść do końca doliny. Zawróciliśmy i tą samą drogą powróciliśmy do naszej kwatery.
Dzień powrotu do domu. Rano spakowaliśmy się i pożegnaliśmy z kwaterą. W Zakopanem wstąpiliśmy do kościoła na Krzeptówkach i po mszy wróciliśmy do domu.
Podczas pobytu odpoczywaliśmy w: