Wielkimi krokami zbliżał się termin majówki oraz naszej pierwszej rocznicy ślubu, więc trzeba było wybrać się w jakieś przyjemne dla oczu miejsce na ziemi. Wybraliśmy na nasze "papierowe gody" pasmo Karkonoszy. Z lekką obawą o oblodzone i zaśnieżone szlaki górskie wyruszyliśmy jeszcze przed głównym szturmem majókowym ku nowej górskiej przygodzie...
Spis treści:
Nocny przejazd pociągiem upłynął dość sympatycznie, ponieważ mogliśmy pospać sobie wygodnie w kuszetce. Rankiem dojechaliśmy do Jeleniej Góry i zamieniając nasz środek lokomocji na busa dojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Zostawiliśmy nasze bagaże w hotelu i z mniejszym obciążeniem wyruszyliśmy na szlak. Pogoda nas rozpieszczała - od rana świeciło słońce a niebo było błękitne (jak się potem okazało był to jedyny słoneczny dzień podczas pobytu). Ponieważ do dyspozycji mieliśmy tylko pół dnia wybraliśmy na rozchodzenie łatwy cel - schroniko pod Łebskim Szczytem. Do schroniska podchodziliśmy szlakiem koloru niebieskiego, który od ok.900m n.p.m. z suchego i przyjemnego przemienił się w mokry a czasami nawet był strumieniem. Dłuższa zima spowodowała, że śniegu jeszcze w Karkonoszach zobaczyliśmy sporo podczas wyjazdu. W schronisku odpoczeliśmy trochę i ruszyliśmy w drogę powrotną tym razem innymi szlakami, zataczając całkiem fajne górskie kółeczko.
Zamglony widok za oknem nie był już tym, który widzieliśmy dnia poprzedniego. Nic to - powiedzieliśmy, może widoków nie będzie dziś, ale trasę jakąś trzeba przejść! Pomaszerowaliśmy tym razem na północne szczyty od Szklarskiej Poręby. Pierwszym szczytem był Wysoki Kamień, przy krórym wybudowano dopiero co nowe schronisko. Po krótkim posileniu się ruszyliśmy dalej w stronę Świeradowa Zdroju przez Zwalisko. Po drodze rozpadało się a droga zamieniła się z śnieżny dukt. Już mieliśmy zawracać, ale postanowiliśmy jednak dojść do Jakuszyc i tam złapać busa do Szklarskiej. Niestety bus odjechał i musieliśmy iść jeszcze ok.6km do hotelu. To był dość cieżki dzień...
Niedziela a w dodatku dzień naszej pierwszej rocznicy ślubu. Dlatego dziś bez szaleństw, wybraliśmy się rano na mszę do małego kościółka w Szklarskiej Porębie. Potem postanowiliśmy wybrać się na mały spacer po mieście i zobaczyć jego ciekawe zakątki. Po mieście można spacerować trzema szlakami tematycznymi: magicznym szlakiem Ducha Gór, trasą Sztaudyngera lub szlakiem Walońskim. My wybraliśmy Waloński, na którym zobaczyliśmy: dom Hoffmana, Złoty Widok, Chybotka, Wodospad Szklarki i Starą Chatę Walońską. Po południu w restauracji naszego hotelu świętowaliśmy pierwszą rocznicę ślubu...
Celem dnia było zdobycie Szrenicy 1362m n.p.m. Na początku zachaczyliśmy o Wodospad Kamieńczyk. Dostaliśmy kaski i mogliśmy wśród tłumu podziwiać spadające tony wody z 27 metrów. Po godzinnym wspinaniu się szlakiem czerwonym dotarliśmy do schroniska na Hali Szrenickiej. Tam odpoczynek i czas na posilenie się. Za oknem mgła i na piękne widoczki nie było co liczyć. Dalej idąc szlakiem czerwonym docieramy na Szrenicę. Mgła już tak gęsta, że własnego nosa nie widać. Uzbroiliśmy się w stuptuty i ruszyliśmy w stronę schroniska pod Łabskim Szczytem. Po drodze mgłę czasem przewiewało, więc aparat mógł wreszcie trochę popracować. Za schroniskiem schodziliśmy już niebieskim szlakiem, dobrze nam znanym z pierwszego dnia.
Po wypożyczeniu rowerów z miejskiej wypożyczalni popędziliśmy wzdłuż torów kolei izerskiej do Jakuszyc. Tam nieco gubiąc szlak na Polanie Jakuszyckiej pojechaliśmy w stronę schroniska Orle, które jest dość oryginalne z zewnątrz. Po sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej w stronę naszego dzisiejszego celu - Chatki Górzystów. Po kilkudziesięciu minutach jazdy dość sympatyczną drogą szutrową dotarliśmy do chatki. W nagrodę za trudy rowerowania zafundowaliśmy sobie naleśniki z serem i jagodami za całe 8zł/szt. Mniam, mniam, jak zwykle "niebo w gębie". Wracając z chatki wybraliśmy bardziej hardkorową wersję szlaku i powspinaliśmy się trochę po Górach Izerskich.
Ostatni dzień naszego pobytu w Karkonoszach. Zostawiliśmy bagaże na recepcji i chcąc wykożystać czas do maximum, ruszyliśmy w okolice Szklarskiej. Na początek przeszliśmy na słynny "zakręt śmierci". Dla mnie osobiście nic ciekawego, ale Agnieszka chciała zobaczyć to coś. Potem wędrując przez las doszliśmy do kolejnej ciekawostki a były nią dawne sztolnie pirytu. Przechodząc koło stacji koilei Szklarskiej Poręby Dolnej, skęciliśmy w stronę kościoła NMP i zachaczając jeszcze o Lipę Sądową i Orla Skałę wróciliśmy do hotelu. Busem przejechaliśmy do Jeleniej Góry, gdzie oczywiście zwiedziliśmy najfajniejsze miejsca w mieście. Najedzeni, poszliśmy na stację PKP i wskoczyliśmy do pociągu do Wawy.
Koszty wyjazdu dla dwóch osób [PLN]:
Hotel | 900 |
Pociąg | 370 |
Bilety wstępu, itp. | 30 |
SUMA | ok.1300 |