Kolejny rok, kolejne Boże Ciało - czyli kolejny długi weekend :) Tym razem nie dla nas, gdyż mieliśmy tylko dwa dni do wykożystania. Mimo to, rano w Boże Ciało postanowiliśmy na te dwa dni wyskoczyć na Jurę - trochę porowerować i pobyć w leśniowieckim sanktuarium.
Spis treści:
Po uroczystej mszy w leśniowieckim sanktuarium udaliśmy się obiad w upatrzonej jadłodajni. Jak się potem okazało zestaw obiadowy był smakowity a cena jaką z niego zapłaciliśmy była bardzo niska - 10zł. Po obiedzie pojechaliśmy na nasze agro w Jaworzniku, gdzie zostawiliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy na przejażdżkę rowerową. Pagoda tego dnia była dość upalna i parna, ale to nam nie przeszkadzało w rowerowaniu. Udaliśmy się zamek w Mirowie i Bobolicach. Z dalszej drogi zrezygnowaliśmy, bo nadciągały czarne chmury. Postanowiliśmy nie igrać z żywiołem i wracać na agro. Zdążyliśmy w ostatniej chwili wrócić, piorun walnął obok domu i z nieba spadł ulewny deszcz. Późnym popołudniem, kiedy przestało padać postanowiliśmy jeszcze wybrać się na mały spacer do Podlesic. Podjechaliśmy tam autem i przeszliśmy parę kilometrów zataczając koło nad skkupiskiem skał podlesickich, w których nie brakowało jaskiń. Gdy robiło się ciemno wóciliśmy na agro, zjedliśmy kolację i mogliśmy odpocząć po całym dniu wrażeń.
Drugiego dnia wyruszyliśmy już na dłuższą wycieczkę. Zatoczyliśmy pętelkę, która zaczynała się w Żarkach, następnie kierowaliśmy się do Złotego Potoku przez ruiny zamku Ostrężnik. 0 wszystkie atrakcje po drodze staraliśmy się zahaczyć np. Źródło Spełnionych Marzeń, Staw Letniej Nocy czy Młyn Kołaczew. Przez część trasy pogoda była słoneczna, później jednak (w okolicy wzgórza Dupka) dopadła nas ulewa. Na koniec rowerowania znów pokazało się słońce. Po wycieczce a przed powrotem do domu wstąpiliśmy do naszej ulubionej restauracji na obiad.