Ustronie Morskie 16-17.02.2013

Agnieszka z Olą od poniedziałku wypoczywały w Ustroniu Morskim - nadmorskim kurorcie mocno opustoszałym o tej porze roku. Na weekend przyłączyłem się do nich, aby trochę pospacerować, zobaczyć ciekawostki okolic Ustronia i powdychać jodu...

Spis treści:

  • Dzień 1 - Spacer wśród wiatraków do Rusowa
  • Dzień 2 - Plażowy marsz ku Kołobrzegowi

    Dzień 1 - 16 luty (sobota)

    Po całonocnej podróży pociągiem wylądowałem na stacji PKP w Ustroniu Morskim. Poczułem się dziwnie, bo wkoło żywej duszy. Stacja "zabita dechami", szaro i ponuro. Do centrum miasta prowadził dwu kilometrowy chodnik, którym oczywiście podążyłem. W mieście oznaki życia zauważyłem dopiero przy kiosku z gazetami :) Odnalazłem hotel, gdzie przebywały dziewczyny, zjadłem śniadanie i mogliśmy udać się na pierwszy wspólny spacer. Tego dnia za nasz cel (dość ambitny ze względu na ilość kilometrów) obraliśmy zabytkowy kościółek w Rusowie. Z Ustronia biegł "szlak błękitny", który przebiegał właśnie przez tą miejscowość, więc postanowiliśmy się go trzymać. W mieście trochę skróciliśmy sobie drogę i złapaliśmy szlak za miastem. Idąc przez pola widzieliśmy stada saren. Po przekroczeniu głównej drogi, dalej podążaliśmy przez wioski i pola, z których wyrastały potężne nowoczesne wiatraki. Turbiny tego dnia nie pracowały, gdyż nie było wiatru. My się z tego faktu cieszyliśmy. Przed samym Rusowem wypatrzeliśmy dziwny jak na to miejsce obiekt - wieżę ciśnień. Ja zawsze myślałem, że takie wieże zlokalizowane są obok linii kolejowych. Tu kolei nie było! W Rusowie podążyliśmy do posesji, gdzie gospodarze mają klucze do kościoła. Klucze się znalazły i z obstawą (gospodarz i pies) mogliśmy wejść do środka kościoła. Wnętrze kościółka bardzo ładne. Zrobiliśmy parę fotek na pamiątkę i wyszliśmy na zewnątrz. W Rusowie przespacerowaliśmy się także ścieżką dydaktyczną po parku, w którym znajdowały się sędziwe drzewa oraz ruiny pałacu. Na pozostałościach schodów wejściowych do pałacu zrobiliśmy sobie śniadanie. Potem przyszedł czas na powrót - niestety tą samą drogą, bo chcąc zrobić kółko wychodziło sporo za dużo kilometrów jak na nasze siły. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze na plaże i molo. Po kolacji zasnąłem szybko... nieprzespana noc i długi spacer zrobiły swoje :)

    Pokaż/ukryj mapę ze zdjęciami

    Dzień 2 - 17 luty (niedziela)

    Tego dnia kończył się mój weekendowy wypad nad morze. Dziewczyny zostawały jeszcze na jeden dzień a ja musiałem wieczorem wracać do domu. Postanowiliśmy razem, że tego dnia przespacerujemy się plażą do Kołobrzegu. Tam wskoczę do pociągu a dziewczyny wrócą busem do Ustronia. Po zjedzeniu śniadania i mszy, spakowałem swoje tobołki i ruszyliśmy plażą w stronę Kołobrzegu. Pogoda znów była łaskawa - nie było dość zimno i nie wiał mocny wiatr. Podczas spaceru znaleźliśmy czas na sesje zdjęciowe z morzem w tle. Gdy ludzi przybywało na plaży czuliśmy, że miasto portowe jest coraz bliżej :) Pojawiały się pierwsze hotele, restauracje i infrastruktura turystyczna. Tak tu już czuło się kurort! Zeszliśmy z plaży na kołobrzeski deptak. Nogi już trochę bolały a brzuchy burczały :) Zaczęliśmy się rozglądać na jakąś jadłodajnią. Nieopodal portu udało się nam usiąść i zamówić smaczne jadło. Podczas oczekiwania na dania, wraz z Agnieszką pobiegliśmy szybko, aby zrobić sobie zdjęcie przy okręcie, z którym związane są nasze najwspanialsze wspomnienia! Po obiedzie dziewczyny poszły na busa powrotnego do Ustronia a ja mając jeszcze trochę czasu do pociągu zwiedziłem zabytki jakie posiada Kołobrzeg. Wskoczyłem do pociągu i rano wylądowałem w Warszawie. Agnieszka z Olą mogły jeszcze w poniedziałek nieco powdychać jodu nadmorskiego :)

    Pokaż/ukryj mapę ze zdjęciami
  • *** www.polaczenipasja.info *** Wszystkie prawa zastrzeżone ***