Ostatni wolny weekend listopada przeznaczyliśmy na jurajskie łazikowanie. Dla Agnieszki było to pierwsze zetknięcie z tą krainą a ja po raz pierwszy mogłem ją podziwiać w jesienno-zimowej scenerii. Było bajecznie biało i cicho jak makiem zasiał :)
Spis treści:
Ostateczną decyzję o wyruszeniu podjęliśmy ok. 2 nad ranem. Dlatego też nie zdążyliśmy nikogo zabrać z nami. Tak późne podjęcie decyzji miało także dobrą stronę, bo już o świcie wyruszyliśmy w trasę. Na miejsce naszego noclegu (baza wypadowa) wybraliśmy Podlesice koło Kroczyc. Nocowaliśmy w tej miejscowości na majówce, więc miejsce było już sprawdzone. Przed południem byliśmy już zakwaterowani i mogliśmy ruszyć na podbój jurajskich szlaków. Wskoczyliśmy na szlak czerwony, którym doszliśmy do ruin zamku Morsko. Wokół zamku sporo komercji, ale w tym okresie wszystko "zabite dechami", cisza i spokój - tak odmienne to odczucia od tych z pełni sezonu! Zrobiliśmy parę fotek i ruszyliśmy w drogę ku Wielkiemu Okiennikowi. Po drodze wstąpiliśmy do Skarżyc, gdzie znajduje się ładny kościółek. Minęliśmy wioskę i naszym oczom ukazał się Okiennik. Tego dnia pogoda trochę przeszkadzała w podziwianiu krajobrazów, ale nie było tak źle. Po dość ekstremalnej wspinaczce (skałki były śliskie) udało nam się dostać na szczyt - weszliśmy do okienka :) Tam zjedliśmy drugie śniadanko i pomału zeszliśmy w dół. Szlakiem czerwonym doszliśmy znów do Morska a potem do Podlesic. Do wieczora mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc postanowiliśmy podjechać jeszcze tego dnia do Podzamcza, gdzie znajduje się największy z zamków jurajskich - Ogrodzieniec. Gdy znaleźliśmy się u jego bram, zapadł zmrok. Oczywiście zamek był zamknięty. Zrobiliśmy obowiązkowo parę fotek i poszliśmy na smaczną obiadokolację, która znajdowała się niedaleko zamku. Wróciliśmy na kwaterę i szybko zasnęliśmy.
Drugiego dnia obudził nas blask słońca odbijający się w śnieżnobiałym śniegu, którego trochę napadało przez noc. Spakowaliśmy się, wskoczyliśmy do naszego autka i ruszyliśmy do Mirowa. Tam autko zostawiliśmy i zrobiliśmy sobie spacerek, podczas którego zobaczyliśmy zamek Mirów i Bobolice. W tym pierwszym prowadzone są obecnie prace archeologiczne a w drugim remont, po zakończeniu którego będziemy mogli zobaczyć zamek w jego całej okazałości! Wróciliśmy do auta i przemieściliśmy się do Olsztyna. Tam natomiast wkroczyliśmy na ciekawą trasę nordic walking, którą znów sobie pospacerowaliśmy do zmierzchu. Ostatnim punktem dnia była Częstochowa, w której spędziliśmy wieczór. Przed północą byliśmy już w domkach, zadowoleni z tego, że udało się nam zobaczyć Jurę w jesienno-zimowej scenerii.