Na wyjazd w Tatry zgłosiło się wielu śmiałków, lecz tylko najwytrwalsi doświadczyli obcowania z ich pięknem!!! Spędziłem wspaniałe dni wraz z Agnieszką, która sprawiła mi dodatkowo wiele radości - zgodziła się być moją Królową!!! Dzielnie spacerowaliśmy w piątkowym deszczu i śniegu a w nagrodę - sobota i niedziela była cudnie słoneczna...
Spis treści:
Po męczącej nocy w autobusie dotarliśmy do Zakopanego w składzie Agnieszka i ja. Deszczowo i chłodno przywitało nas miasto. Wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy na kwaterę. Śnieg z deszczem oblepił samochód co uniemożliwiło nam szybkie namierzenie naszego noclegu. Po małym krążeniu po Kościelisku znaleźliśmy dom. Gospodyni przywitała nas ciepło i przeprosiła za pogodę :) Postanowiliśmy trochę przeczekać najgorszą pogodę - Aga przytuliła się do poduszki a ja rozmyślałem o szlakach. Potem pogoda się poprawiła i ruszyliśmy w góry. Na pierwszy dzień postanowiliśmy zaliczyć Dolinę Małej Łąki. Na początku szlaku - niespodzianka w postaci załadunku ściętych zimą drzew. Obeszliśmy załadunek i wreszcie nastała cicha i spokój. Agnieszka zaproponowała wdrapanie się na Sarnie Skałki, tak też zrobiliśmy :) Niestety po wdrapaniu się na skałki widoczków nie było, zaczął padać śnieg z deszczem a my nic z tego sobie nie robiliśmy i spoglądaliśmy w dół, słuchając odgłosów przyrody. Potem przyszedł czas na zejście. Szlak tego dnia był ośnieżony i dość śliski, mimo to maszerowaliśmy śmiało (Aga się ślizgała). Wędrując Ścieżką nod Reglami doszliśmy do skoczni w Zakopanem. Parę fotek i opowieści Agnieszki o tym jak się jej mieszkało pod skocznią i ruszyliśmy dalej. Nasze kroki skierowaliśmy do pensjonatu "Orawa", gdzie podawano smaczne i nie drogie jedzonko. Za 5zł dostawało się wazę z zupą a na drugie to za jakieś 14-16zł można było najeść się na maxa. W piątek trafiliśmy na grochówkę i rybę :) Gdy nasze brzuszki były pełne - zażartowałem, że przydała by się rozkładanka. Pani Kierowniczka uśmiechnęła się i zaprosiła nas do aneksu wypoczynkowego, gdzie były wygodne sofy i telewizor. Skorzystaliśmy :) Obejrzeliśmy "Teleexpress", pożegnaliśmy się z rodzinną atmosferą pensjonatu i ruszyliśmy na kwaterę. Przed zachodem słonka wchodziliśmy już do naszego przytulnego pokoju na pięterku. Tak zakończył się dzień pierwszy - udany mimo niezbyt ładnej pogody!
Tego dnia wstaliśmy wcześnie rano. Słonko zaglądało przez okna zachęcając do szybkiego ruszenia w góry. W planie - zdobycie Doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej. Ruszyliśmy Drogą pod Reglami, którą doszliśmy do Doliny Kościeliskiej. Tam już zrobiło się tłumnie. Spacerując po dolince, pstrykaliśmy fotki i trenowaliśmy nasz "układ mobilizacyjny" :) Doszliśmy do schroniska Ornak. Zakupiliśmy po kufelku piwka i poszliśmy się opalać. Chcieliśmy przedzierać się żółtym szlakiem do Chochołowskiej, ale był zamknięty :( Wróciliśmy doliną do szlaku czarnego i nim przedostaliśmy się do drugiej doliny. Po drodze trafiliśmy na fajną polankę, gdzie zjedliśmy małe co nieco i odpoczęliśmy przed zejściem do doliny. Dolina Chochołowska pełna ludzi i rowerzystów. Obowiązkowo zrobiliśmy sesje wśród krokusów i wskoczyliśmy do busa, który zawiózł nas do centrum Zakopanego. Potem nasze kroki skierowaliśmy do zaprzyjaźnionego pensjonatu - obiad był smaczny. Po obiedzie sofa i telewizja. Przez Krupówki wydostaliśmy się z miasta. Na kwaterze, czas przy grzańcu spędziliśmy na rozmowach mniej i bardziej poważnych!
Ze względu na wcześniejszy powrót do domu na ten dzionek minęliśmy w planie krótką trasę. Spakowaliśmy nasze tobołki i ruszyliśmy w stronę Zakopanego.
Po drodze wstąpiliśmy do kościółka, aby pomodlić się za szczęśliwy powrót. Na stacji PKP zostawiliśmy w pancernej skrytce nasze duże plecaki (8zł/24h)
i na luzaka ruszyliśmy przez miasto w stronę Kuźnic. Po drodze minęliśmy Aquapark, którego z racji braku czasu nie odwiedziliśmy.
W niedziele był zamknięty z racji smutnych wydarzeń w naszym kraju. W Kuźnicach obraliśmy szlak na Nosal.
Po małej wspinaczce w słońcu dotarliśmy na szczyt, z którego rozciągała się piękna panorama na Tatry. Zjedliśmy śniadanko i przytuleni
mogliśmy w ciszy oddać się rozmarzeniu :) Gdy wiaterek zaczął dokuczać, postanowiliśmy schodzić w dół. Pożegnaliśmy szczyty i złożyliśmy
obietnicę, że jeszcze je odwiedzimy! Po drodze na stację wstąpiliśmy jeszcze na obiad. Na stacji zrobiło się trochę zamieszania.
Okazało się, że nasz pociąg "InterRegio" dowiezie nas tylko do Krakowa Płaszowa. Baliśmy się, że w Krakowie nie będzie miejsca, gdyż trwały
uroczystości pogrzebowe z udziałem mnóstwa ludzi! Rozważaliśmy przesiadkę na IC, ale nie było już miejscówek.
Wsiedliśmy do naszego rozklekotanego "IR" (koszt biletu Zakopane-Warszawa 37,40zł) i pomknęliśmy do Krakowa. Na szczęście tłumów, których się
spodziewaliśmy nie było i w luksusowych warunkach przed północą dojechaliśmy do Warszawy.
Podsumowując wyjazd chciałbym tylko powiedzieć, że był on wyjątkowy - sprawiła to Agnieszka i Tatry :) Dziękuje!!!