Tradycyjnie od wielu lat rozpoczynam swój sezon od odwiedzenia Krakowa. Pod Wawelem zaopatruje się w flagę do mojego rumaka, która towrzyszy mi przez cały sezon...
W niedzielę o 3:30 zerwałem się na równe nogi. Byłem pełen energii nawet na tą ekstremalną porę dnia (a raczej nocy), gdyż czekało mnie oficjalne otwarcie Sezonu 2010. Po szóstej już siedziałem w klimatyzowanym przedziale pociągu pędzącego do Krakowa. Na Centralnym dołączyła do mnie Agnieszka, która jako jedyna stawiła się na moje wezwanie. Szybko znaleźliśmy się w grodzie Kraka. Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy na Rynek. Standardowa rundka wkoło Sukiennic (wciąż remontowanych) i Wawelu. Potem przeskoczyliśmy na drugi brzeg Wisły, gdzie złapaliśmy autobus do Tyńca. Pół godziny później staliśmy już u bram Opactwa Bernardynów. Udało nam się także uczestniczyć w oryginalnej mszy z braciszkami w habitach o dość ekstremalnej jak dla mnie kolorystyce :) Gdy wyszliśmy z kościoła zostaliśmy oślepieni przez słońce odbijające się w jurajskich wapieniach, z których były zbudowane mury. Pogoda tego dnia była bajecznie wiosenna (dzięki aniołki!) Po chwilach spędzonych w murach opactwa i podziwianiu panoramy nadwiślańskiej wskoczyliśmy znów do autobusu. Kolejny raz przeskoczyliśmy na drugi brzeg Wisły i zaczęliśmy spacerek w kierunku najwyższego kopca krakowskiego - Piłsudskiego 384m n.p.m. GPS poprowadził nas niesamowicie pokręconymi drogami fajnej dzielnicy krakowskiej. Podejście na kopiec, pomimo niewielkiej wysokości nie było wcale takie łatwe, bo droga była mocno oblodzona. Trud wspinaczki wynagrodził widoczek - oprócz aglomeracji krakowskiej na południu pięknie było widać Tatry :) (pojedziemy tam w kwietniu). Podczas zejścia z góry nie omieszkaliśmy wstąpić do klasztoru Paulinów. Tzn. ja wstąpiłem, bo Agnieszki nie wpuszczono:( takie reguły! Gdy zmrok zapadał dotarliśmy do centrum miasta, mieliśmy jeszcze wstąpić na Wawel, ale spóźniliśmy się kilka minut i już nie wpuszczano gości. Nie to nie :-P Udaliśmy się na Rynek, gdzie przysiedliśmy na smakowite jedzonko. Po całodniowym spacerowaniu należało się:) Zjedliśmy, poszliśmy na stację PKP i po małych podchodach, udało nam się znaleźć faje miejsca w zatłoczonym krynickim pociągu. Nóżki wreszcie mogły odpocząć po ponad 35km spacerku. Tak to właśnie wyglądał spacer otwierający Sezon 2010. Dziękuję Agnieszce za przemiłe towarzystwo! P.S. Dla wtajemniczonych - flagi sezonowej nie zakupiłem.